Wakacje w toku, a biura podróży dalej nabijają w butelkę. TUI robi co chce, a konsumenci zostają z niczym
Sezon wakacyjny rozkręcił się na dobre. Polacy tłumnie ruszają na zasłużony wypoczynek, szukając odpoczynku, słońca i… poczucia bezpieczeństwa. Tylko że to ostatnie coraz częściej okazuje się iluzją. Szczególnie jeśli skorzystali z ofert biur podróży, które reklamują się hasłami w stylu „100% zwrotu” czy „Rezygnacja bez ryzyka”. Brzmi znajomo? No właśnie. TUI – jeden z największych graczy na rynku – po raz kolejny pokazuje, że marketing to jedno, a rzeczywistość – drugie.
„Rezygnacja 100%”? Tylko jeśli… przeczytasz OWU od deski do deski i nic nie pójdzie nie tak
PolandGo niedawno opublikowało alarmujący artykuł o praktykach TUI i ich pakiecie „Optymalny+ Rezygnacja 100%”. Dla klienta brzmi to jak obietnica: zapłać więcej, a w razie problemów odzyskasz wszystko. Spokój gwarantowany. Tylko że kiedy pojawia się realne zagrożenie – np. tropikalna choroba jak denga w miejscu docelowym – okazuje się, że „100%” to tak naprawdę „0%”. Bo są wyjątki. I to sporo.
Z relacji klientki PolandGo wynika, że mimo zakupu drogiego pakietu, rezygnacja z wyjazdu z powodu obawy o zdrowie nie została zaakceptowana. Ani zwrot pieniędzy, ani zmiana kierunku nie wchodziły w grę. TUI pozostało głuche na prośby i powoływało się na Ogólne Warunki Ubezpieczenia (OWU), których przeciętny turysta nawet nie ma szans zrozumieć – a już na pewno nie podczas emocjonalnego zakupu wakacji marzeń.
Biuro podróży czy maszynka do przelewania odpowiedzialności?
Niepokojące jest to, jak łatwo biura podróży potrafią zrzucić z siebie odpowiedzialność, zasłaniając się ubezpieczycielem, a ten z kolei – zapisami pełnymi klauzul wyłączeń, dopisków i haczyków. TUI najwyraźniej perfekcyjnie opanowało tę grę w „to nie my, to oni”. Konsument zostaje sam – z opłaconą wycieczką, której nie chce, i z pakietem ubezpieczeniowym, który okazuje się wart tyle, co paragon z zeszłego roku.
Cisza z UOKiK. A klienci? Wciąż czekają
Sprawa została zgłoszona do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale do tej pory – cisza. Brak oficjalnego stanowiska, brak decyzji. Tymczasem sezon trwa, kolejni klienci pakują walizki i… żyją w błogiej nieświadomości, że nawet najdroższy pakiet ochronny może okazać się bezwartościowy.
Wakacje to nie czas na naiwność. Konsument musi być czujny
W czasach, kiedy reklamy biur podróży przypominają katalogi obietnic bez pokrycia, nie wystarczy kliknąć „kupuję” i cieszyć się z drinka z palemką. Trzeba czytać, analizować, zadawać pytania – i być gotowym na walkę o swoje prawa. Bo jak pokazuje historia z TUI, hasła typu „pełna ochrona” są często tylko etykietą – nie gwarancją.
Apel: nie daj się nabić w butelkę
Jeśli wykupiłeś drogi pakiet rezygnacji i nie możesz z niego skorzystać – nie milcz. Nagłaśniaj, pisz, zgłaszaj do mediów i do UOKiK. Konsumenci nie są bezbronni – o ile nie damy się zbyć ogólnikami z OWU i błyszczącymi folderami promocyjnymi.
Biura podróży, takie jak TUI, powinny w końcu poczuć, że za każdym sloganem stoi odpowiedzialność. Bo „100% rezygnacji” nie może oznaczać „0% pomocy”.
Masz podobną historię? Podziel się nią z redakcją PolandGo. Czas położyć kres wakacyjnym manipulacjom.