Mimo chwilowej zadyszki na rynku, ceny mieszkań w największych polskich miastach ponownie pną się w górę. Dane z ostatnich miesięcy jasno pokazują, że spadki, które obserwowaliśmy w czasie niepewności gospodarczej i wysokich stóp procentowych, były jedynie krótkim przystankiem przed kolejną falą wzrostów.

Najlepszym przykładem tego zjawiska jest warszawski Mokotów – dzielnica, która już od lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem inwestorów i klientów indywidualnych. Jeszcze trzy lata temu metr kwadratowy w nowym apartamentowcu kosztował tu około 16 tysięcy złotych. Obecnie? Nawet 45 tysięcy złotych – i to nie za penthouse z widokiem na panoramę miasta, lecz za „zwykłe” mieszkanie w prestiżowej inwestycji.

Gdzie jeszcze rosną ceny?

Warszawa to oczywiście lider, ale podobne zjawiska obserwujemy też w innych dużych miastach. W Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu ceny mieszkań nie tylko wróciły do poziomów sprzed korekty z 2022 roku, ale często je przewyższyły. W stolicy Małopolski apartamenty w centrum miasta potrafią kosztować nawet 30 tys. zł za metr, a w Trójmieście luksusowe inwestycje nad morzem dobijają do 40 tys.

Co napędza wzrost?

Powodów tego zjawiska jest kilka. Po pierwsze – ograniczona podaż gruntów w atrakcyjnych lokalizacjach. Po drugie – powrót popytu po zamrożeniu decyzji zakupowych w czasie kryzysu. Polacy ponownie zaczęli inwestować w nieruchomości, traktując je jako bezpieczną lokatę kapitału, zwłaszcza w obliczu inflacji i niestabilności innych instrumentów finansowych.

Nie bez znaczenia pozostają również programy rządowe wspierające zakup pierwszego mieszkania, które – choć skierowane głównie do młodych – dodatkowo podgrzewają atmosferę na rynku i windują ceny także na rynku wtórnym.

Czy to bańka?

Eksperci są podzieleni. Część twierdzi, że rynek nie jest przegrzany, a ceny odzwierciedlają realny koszt gruntów, materiałów budowlanych i robocizny. Inni ostrzegają, że w niektórych lokalizacjach – takich jak właśnie Mokotów – sytuacja zaczyna przypominać klasyczną bańkę spekulacyjną.

Jedno jest pewne: marzenie o własnym „M” w dużym mieście staje się coraz trudniejsze do zrealizowania. A osoby, które liczyły na znaczące spadki cen, mogą się srogo rozczarować.

Share.
Exit mobile version