Średnie miesięczne wynagrodzenie posła zawodowego w Polsce, według danych Najwyższej Izby Kontroli za 2024 r., wynosiło 15 282,25 zł brutto, co odpowiada ok. 3 500 euro. To stawia Polskę mniej więcej w środku stawki, jeśli chodzi o zarobki parlamentarzystów w Unii Europejskiej. Ale gdy spojrzymy na szczegóły — i kontekst ekonomiczny — widać znaczące różnice.
Niemcy
Posłowie do Bundestagu zarabiają ok. 10 591 euro miesięcznie (dane na 2024 r.), czyli około 47 000 zł brutto. Do tego dochodzą dodatki na prowadzenie biura (ok. 4 500 euro miesięcznie) oraz zwrot kosztów podróży i zakwaterowania.
W porównaniu z Polską: niemieccy posłowie zarabiają ponad trzykrotnie więcej. Niemcy podkreślają przy tym jawność systemu – dane są publiczne, a rozliczenia dodatków regularnie kontrolowane.
Francja
Deputowani do Zgromadzenia Narodowego otrzymują wynagrodzenie podstawowe na poziomie ok. 7 637 euro brutto(ok. 34 000 zł) miesięcznie. Oprócz tego mają dodatki na zatrudnienie współpracowników i prowadzenie biura.
Różnica wobec Polski: niemal dwukrotność zarobków, ale też większe obowiązki w zakresie sprawozdawczości i przejrzystości wydatków.
Czechy
Poseł czeskiego parlamentu otrzymuje podstawowe wynagrodzenie w wysokości około 2 800 euro miesięcznie (ok. 12 000 zł), plus dodatki za funkcje (np. przewodniczący komisji).
Dieta parlamentarna jest niższa niż w Polsce i wymaga rozliczania faktur.
Ciekawy przypadek – niższe zarobki, ale bardziej rygorystyczna kontrola wydatków i mniejsza przestrzeń dla „ukrytych” dodatków.
Szwecja
Parlamentarzyści zarabiają ok. 70 000 koron szwedzkich miesięcznie, czyli ok. 25 000 zł brutto. W Szwecji ogromny nacisk kładzie się na jawność i ograniczanie przywilejów – posłowie korzystają z transportu publicznego, nie mają immunitetu w sprawach cywilnych, a ich koszty są publicznie dostępne.
Choć zarabiają więcej niż Polacy, są pod znacznie większą presją przejrzystości i społecznej kontroli.
Porównanie pokazuje, że wynagrodzenie polskich posłów nie odbiega drastycznie od innych krajów regionu, ale kluczowa różnica tkwi w przejrzystości systemu. W Niemczech, Francji czy Szwecji struktura wynagrodzeń jest nie tylko publiczna, ale również stale monitorowana i raportowana. W Polsce tymczasem oficjalna narracja mówi jedno (12 800 zł), podczas gdy rzeczywistość pokazuje coś innego (ponad 15 000 zł).
Paradoksalnie, to nie wysokość zarobków najbardziej razi opinię publiczną — ale niedopowiedzenia, niejasności i brak jawności, które tworzą wrażenie, że coś się ukrywa. A w systemie demokratycznym — jawność i zaufanie to waluty znacznie cenniejsze niż złotówki czy euro.