Czy Twój szampon, tusz do rzęs lub krem pod oczy kosztował życie lub zdrowie niewinnego zwierzęcia?
Odpowiedź wcale nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać.
Dlaczego tak trudno ustalić prawdę
Zorientowanie się, które firmy testują kosmetyki na zwierzętach, bywa naprawdę skomplikowane.
Globalny rynek jest gęstą siecią marek, spółek zależnych i holdingów, a przepisy prawne różnią się w zależności od kraju. Niektóre państwa całkowicie zakazały takich testów (np. Unia Europejska), inne wciąż ich wymagają w określonych sytuacjach – a rekordowym przykładem jest rynek chiński, gdzie testy na zwierzętach dla kosmetyków importowanych są wciąż w wielu przypadkach obowiązkowe.
To oznacza, że firma może być „cruelty-free” w Europie, ale… jednocześnie prowadzić testy w Azji, bo wymaga tego prawo danego kraju.
Najwięksi gracze, najwięcej kontrowersji
Wśród koncernów, które regularnie pojawiają się na listach marek testujących na zwierzętach (głównie z powodu sprzedaży w Chinach kontynentalnych), znajdują się m.in.:
-
L’Oréal – portfolio obejmuje Garnier, Maybelline, Lancôme, Yves Saint Laurent Beauté
-
Estée Lauder – właściciel MAC Cosmetics, Clinique, Bobbi Brown
-
Procter & Gamble – m.in. Head & Shoulders, Pantene, Olay
-
Unilever – Dove, Rexona, Pond’s, Lux
-
Johnson & Johnson – Neutrogena, Clean & Clear, Aveeno
Każda z tych firm to gigant działający globalnie. I każda korzysta z luk prawnych lub przepisów w krajach, gdzie testy na zwierzętach są nadal wymogiem formalnym.
„Cruelty-free”? Uważaj na marketing
Nie każda etykieta „nie testujemy na zwierzętach” znaczy to, co myślisz.
Często oznacza to jedynie, że produkt sprzedawany w danym kraju nie był testowany na zwierzętach. Ale jeśli ta sama marka sprzedaje identyczny produkt w Chinach kontynentalnych, wciąż może podlegać obowiązkowym testom tam na miejscu.
Dlatego tak ważne jest, by korzystać z niezależnych, aktualizowanych list marek cruelty-free (np. PETA, Leaping Bunny), a nie tylko ufać marketingowym deklaracjom.
Dlaczego to trzeba zatrzymać
Testy na zwierzętach w kosmetyce oznaczają cierpienie królików, myszy, świnek morskich i innych zwierząt w imię… nowego odcienia szminki czy formuły kremu.
W XXI wieku istnieją alternatywy: testy in vitro, modelowanie komputerowe, badania z udziałem ochotników.
Branża nie potrzebuje już krzywdzenia zwierząt – potrzebuje tylko decyzji, by z tego zrezygnować.
Co możesz zrobić
-
Wybieraj świadomie – sprawdzaj listy marek cruelty-free.
-
Wspieraj kampanie – podpisuj petycje, udostępniaj informacje.
-
Pytaj firmy – im więcej konsumentów wymaga jasnych deklaracji, tym szybciej branża zareaguje.
-
Rezygnuj z marek testujących – to najmocniejszy sygnał dla korporacji: Twój portfel.
Twoje wybory naprawdę mają znaczenie. Każdy kosmetyk kupiony od firmy cruelty-free to głos za światem, w którym zwierzęta nie cierpią dla ludzkiej próżności.