Wakacje to czas wypoczynku, ale też wzmożonej czujności konsumenckiej. W natłoku ofert all inclusive, last minute i dodatkowych opcji ochronnych łatwo przeoczyć to, co najważniejsze – czy rzeczywiście jesteśmy chronieni, gdy coś pójdzie nie tak?
Jak się okazuje – nie zawsze. Nawet wtedy, gdy za dopłatą kupujemy opcję „100% rezygnacji”.
„Optymalny+ Rezygnacja 100%”. Brzmi dobrze, działa… nijak
Planując wakacje dla bliskiej osoby lub dla siebie – postanowiłam wykupić dodatkową ochronę oferowaną przez TUI. Nie była tania – 664 zł – ale w opisie na stronie wszystko wyglądało na jasne i klarowne:
✅ zwrot kosztów wyjazdu w przypadku rezygnacji,
✅ skrócenia pobytu,
✅ pokrycie kosztów leczenia, transportu i repatriacji,
✅ ubezpieczenie podróżne w pełnym pakiecie.
Opcja była promowana jako „Optymalny+ Rezygnacja 100%”. Alternatywnie dostępna była też opcja „Standardowa + Rezygnacja 100%”. Obie miały zapewniać pełne bezpieczeństwo finansowe. Klient ma czuć się spokojny – niezależnie od okoliczności.
Problem? To tylko pozory.
Komary, denga i… brak możliwości rezygnacji
Wkrótce po wykupieniu wycieczki pojawiły się niepokojące informacje: w miejscu docelowym odnotowano występowanie komarów przenoszących wirusa dengi. Choroba tropikalna, przenoszona przez komary, może być szczególnie niebezpieczna dla osób starszych i tych ze słabą odpornością- ja.
Zgłosiłam chęć rezygnacji lub choćby zamiany kierunku – przecież wykupiłam drogi pakiet ochronny. Ku mojemu zdziwieniu, TUI odmówiło zarówno zwrotu, jak i jakiejkolwiek alternatywy. Pomimo nazwy „Rezygnacja 100%”, oznacza to w praktyce: zero zwrotu.
Gdzie kończy się marketing, a zaczyna dezinformacja?
Opis pakietu TUI może wprowadzać klientów w błąd. Użycie terminu „Rezygnacja 100%” sugeruje bezwarunkową możliwość rezygnacji – a przynajmniej daje złudne poczucie elastyczności. Tymczasem warunki OWU (Ogólnych Warunków Ubezpieczenia) kryją szereg wyłączeń, klauzul i wyjątków, które sprawiają, że:
🔴 wiele przyczyn rezygnacji nie jest w ogóle uznawanych,
🔴 zagrożenie zdrowia (np. denga, malaria, alerty sanitarne) nie zawsze są podstawą do rezygnacji,
🔴 ubezpieczyciel może odrzucić wniosek, a touroperator umywa ręce.
Sprawa zgłoszona do UOKiK. Na razie – cisza
W moim przypadku sprawa została zgłoszona do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale do tej pory nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Tymczasem inni klienci dzielą się podobnymi historiami w internecie – czują się oszukani, sfrustrowani i bezradni.
Apel do konsumentów: czytajcie OWU – i uważajcie na słowa kluczowe
Przed dokupieniem jakiegokolwiek pakietu „bezpiecznej rezygnacji” czy „ubezpieczenia optymalnego” koniecznie przeczytajcie regulamin. Nie sugerujcie się hasłami marketingowymi – bo mogą być one tylko nazwą handlową, nie obietnicą rzeczywistej ochrony.
A przede wszystkim:
nie ufajcie sloganom bez sprawdzenia, co tak naprawdę kupujecie.
Podsumowanie: „Rezygnacja 100%”? Raczej „Poczucie bezpieczeństwa 0%”
Pakiety oferowane przez TUI – choć kosztowne – nie gwarantują realnego wsparcia, kiedy klient znajduje się w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia. „Rezygnacja 100%” to, jak się okazuje, tylko dobrze brzmiący termin. W praktyce – pieniądze przepadają, a turysta zostaje z niczym.
Jeśli spotkała Cię podobna sytuacja, napisz do redakcji. Pomożemy nagłośnić sprawę – i walczyć o realne prawa konsumenckie.
redakcja@polandgo.pl