„Witamy w taniej rzeczywistości. Tylko u nas ceny zamiast rosnąć spadają. Zapraszamy na wyprzedaż telewizorów, laptopów, telefonów i promocyjne ceny na sprzęt AGD.” W sklepachwielkopowierzchniowych jesteśmy wręcz bombardowani sloganami, które mają zachęcić nasdo zakupów. Okazje, promocje, przeceny – już nawet mało kto to rozróżnia.
Od momentu, w którym w Polsce, zaczęły powstawać zlokalizowane na obrzeżach miast hipermarkety, w powszechnej świadomości Polaków utarł się pogląd, że zakupy robione w takiej hiper placówce handlowej są tanie. Często bowiem można w tych sklepach „upolować” promocję na najpopularniejsze produkty. Czy jednak całkowity koszt takich zakupów jest rzeczywiście niższy?
Często w takich sytuacjach nie zastanawiamy się czy rzeczywiście możemy nabyć coś taniej niż u konkurencji. To, że towar jest objęty promocją wcale nie znaczy, że w innym sklepie nie możemy go kupić taniej. Często niestety okazuje się, że cena promocyjna wcale nie odbiega od ceny rynkowej. Przecież zawsze można przez pewien czas sprzedawać towar po cenie zawyżonej, aby potem sprzedać go w promocji.
Opcja najlepsza dla nas to taka, gdy promocja dotyczyła produktów, które kupujemy regularnie (karma dla kotów i psów, pieluchy i mleko dla dzieci, herbata, kawa ziarnista itd.), bo wtedy świetnie orientujemy się w cenach i wiemy, czy promocja była faktycznie promocją. Gorzej w sytuacji, w której musieliśmy dokonać sporadycznego zakupu (lodówka, telefon komórkowy, komputer itp.) i nie mamy żadnego punktu odniesienia. W takiej sytuacji mogliśmy tylko zaufać sklepom, że promocja jest faktycznie promocją, lub sprawdzać, historie cen na zewnętrznych portalach.
To, że sklep oferuje dany laptop w cenie 20% niższej, a wszystko to opatrzone jest wyeksponowanym napisem „Okazja” lub „Promocja”, wcale nie oznacza, że w innym sklepie nie kupimy go taniej. Cena po 20% obniżce wcale nie musi odbiegać od średniej na rynku. Tak naprawdę chodzi o to, aby to nam wydawało się, że tak jest.
Podwyżki dotykają wszystkich i każdy zadaje sobie pytanie, gdzie można tanio kupić, gdyżcena jest najważniejszym kryterium, którym większość z nas – bez względu na grubość portfela – kieruje się w czasie zakupów. Mało komu nie zaświecą się oczy, gdy natrafi na atrakcyjną ofertę. Handlowcy o tym wiedzą, więc organizują wyprzedaże. Ale są dalecy od tego, by do nich dopłacać.
Z badań wynika, że procesy, które zachodzą w naszym mózg, kiedy widzimy hasła „okazja”, „promocja” czy „rabat”, są podobne do tych, które zachodzą po zażyciu narkotyków. Inaczej mówiąc: nie panujemy nad swoimi emocjami czy decyzjami. Okazało się również, że konsumenci w trakcie promocji zostawiają w sklepach więcej pieniędzy niż poza nią. Ma za to odpowiadać tzw. „efekt wdzięczności”.
Kwota, która zostaje w kieszeni, zaczyna nas „uwierać” i „domaga się” wydania. „Zaoszczędzone” pieniądze bardzo często przeznaczane są na dodatkowe, nieplanowane wcześniej zakupy.
To również przyczyna, dla której tak wiele produktów jest nam proponowanych tuż przy kasie – na wyjściu ze sklepu. I to dlatego przy kasach zainstalowane są zazwyczaj półki z produktami do sprzedaży tzw. impulsowej, – z przekąskami, lekami bez recepty, gumami do żucia i lizakami. Ceny tych artykułów nie są już zazwyczaj obejmowane promocją, mogą być nawet wyższe od standardowych.
Natomiast, na wejściu – jednym z tricków, jakie sklepy stosują, by zachęcić klienta do zakupów, są ogromne, bijące po oczach, umieszczane w witrynach sklepowych komunikaty o obniżkach. Najczęściej wynoszą one 20% 30% lub 50%. Są to jednak obietnice mało konkretne. Zazwyczaj oferta dotyczy tylko jednej alejki czy regału, a bardzo często nawet jednego – najtańszego produktu.
Pamiętajmy również o tym, że obniżka cen oznacza to, że sklepowe promocje obejmą głównie produkty ze starszych serii lub artykuły na które nie było popytu. Nie ma w tym oczywiście nic zdrożnego, ale prawda jest taka, że przeceny najnowszych modeli i atrakcyjnych towarów nie dotyczą. Dlatego „okazje” i niskie ceny bardzo często dotyczą rzeczy, których hipermarkety i sieci handlowe chcą się już pozbyć.
Pamiętajmy jeszcze, że obniżanie o jakąś konkretną wartość procentową przeważnie wiąże się z kończącym się terminem przydatności, wyprzedażą posezonową bądź też uszkodzonym lub niekompletnym towarem.
Jeśli nie chcemy wydać zbyt dużo pieniędzy, ignorujmy pakiety „3 w cenie 2” lub „3 produkt za złotówkę”. Skutecznie unikniemy w ten sposób kupowania i przynoszenia do domu rzeczy, których w rzeczywistości nie potrzebujemy. Porównujmy również ceny. Przed zakupami warto prześledzić historię cen produktów, którymi jesteśmy zainteresowani, żeby nie dać się złapać na tzw. „żonglerkę cenową”. Niektóre hipermarkety umyślnie podnoszą ceny swoich produktów, żeby w dzień „wyprzedaży” w nieuczciwy sposób przekonać nas, że promocja jest bardziej atrakcyjna niż w rzeczywistości. Wyszukajmy towar w internecie i porównujmy do cen występujących w sklepach stacjonarnych i wybierzmy oczywiście najkorzystniejszą opcję.
Skorzystanie z kodu rabatowego, to łatwy sposób na poprawę naszego nastroju, sprawienie sobie przyjemności czy nagrody.
Sklep wcale nie ponosi w związku z tym większych kosztów, bo wystarczy, że wcześniej ceny zostaną o kilka procent podniesione. Niższy zysk jest poza tym rekompensowany większym obrotem.
Najcenniejszym jednak towarem w XXI wieku, staje się nasz czas. To jego ciągle nam brakuje, a często nie zdajemy sobie sprawy, że to właśnie najwięcej czasu tracimy dokonując zakupów w hipermarketach.
Sklepy wielkopowierzchniowe z pewnością pozwalają na zrobienie bardziej kompleksowych zakupów, jednak gdy weźmiemy pod uwagę czas spędzony w tej placówce handlowej i koszty dojazdu, może się okazać, że zakupy w sklepie osiedlowym, nawet jeśli nominalnie nieco droższe, w efekcie okazują się tańsze. Jaki bowiem jest sens robienia zakupów w hipermarkecie, skoro w najbliższym osiedlowym sklepie jest szybko, sprzedawca Ci doradzi i powie, który towar jest świeży, a co najważniejsze kupujesz tyle ile potrzebujesz, bez „zapychania” domowych półek.
1 stycznia 2023 r. weszły w życie zmiany w kilku ustawach, które mają na celu zwiększyć ochronę konsumentów w Polsce i wprowadzają do polskiego porządku prawnego dyrektywy – Omnnibus, cyfrową i towarową, z których ta pierwsza wzbudza największe poruszenie.
Rządowy projekt wdrażający Omnibusa to akt prawny o zmianie m.in. ustawy o prawach konsumenta, o ochronie konkurencji i konsumentów, o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym oraz o informowaniu o cenach towarów i usług. Według przepisów dyrektywy, klienci, którzy ucierpieli na skutek nieuczciwych praktyk handlowych, powinni mieć zapewniony dostęp do skutecznych środków prawnych takich jak odszkodowania, a nawet do obniżenia ceny czy rozwiązania umowy. Również, w myśl tej ustawy, sklepy przy promocjach mają tzw. obowiązek informacyjny. Chodzi o wskazanie najniższej ceny danego towaru lub usługi, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Miejmy nadzieję, że nowe przepisy pozwolą nam racjonalniej wydawać nasze pieniądze i ochronią przed nieprzemyślanymi zakupami. Oby!!!!
Źródło:
www.srtefa-zakupowa.pl
www.innpoland.pl
www.subiektywnieofinansach.pl