Od lat Hiszpania cieszy się statusem lidera wśród europejskich rynków nieruchomości wybieranych przez Polaków. Oferuje relatywnie niskie ceny, rozbudowaną infrastrukturę turystyczną, klimat, który trudno przebić – i poczucie stabilności, które dziś zyskuje szczególną wartość.
Ceny nieruchomości są zróżnicowane i zależą od wielu czynników: lokalizacji, standardu, wielkości czy tego, czy kupujemy na rynku pierwotnym czy wtórnym. Można znaleźć mieszkania już od 30 000 euro, choć średnia cena metra kwadratowego (dane z września 2022 roku) wynosiła około 1740 euro. W kurortach takich jak Marbella, Alicante czy Majorka – należy liczyć się z dużo wyższymi stawkami.
Warto też pamiętać, że sam zakup nieruchomości to nie tylko cena mieszkania. Trzeba doliczyć dodatkowe koszty, które mogą wynieść 10–16% wartości nieruchomości. Chodzi tu m.in. o:
- podatek od przeniesienia własności (ITP lub VAT),
- opłaty notarialne,
- wpis do rejestru nieruchomości,
- tłumaczenia przysięgłe i pełnomocnictwa,
- ewentualne prowizje agencji.
Kupione. I co dalej?
Wielu inwestorów rozważa zakup mieszkania nie tylko jako „drugiego domu”, ale także jako potencjalne źródło przychodu z najmu. To dobry trop – ale wymaga przygotowania.
Jeśli chcemy wynajmować naszą nieruchomość turystom (czyli krótkoterminowo, np. przez Airbnb), w większości hiszpańskich regionów konieczne jest uzyskanie licencji turystycznej (licencia turística). Wydają ją lokalne władze, najczęściej na poziomie wspólnoty autonomicznej.
To nie jest formalność – niektóre regiony mają limity wydawanych licencji, inne – jak Baleary – czasowo wstrzymują przyznawanie nowych zezwoleń z powodu przeciążenia lokalnych rynków. Dodatkowo właściciel musi spełnić określone warunki techniczne, np. w zakresie wyposażenia mieszkania, energooszczędności czy zgodności z przepisami przeciwpożarowymi.
Brak licencji to nie tylko ryzyko utraty zarobku – to ryzyko kary, która może wynieść nawet 600 000 euro. Hiszpania bardzo poważnie podchodzi do kwestii legalności najmu turystycznego.
Portugalia – spokojniejsza alternatywa?
Coraz częściej alternatywą dla Hiszpanii staje się Portugalia, gdzie proces zakupu nieruchomości jest równie przystępny, a rynek mniej zatłoczony. Ceny nieruchomości są tam nieco wyższe niż w Hiszpanii, ale prawo lokalne bywa bardziej przewidywalne, a liczba inwestorów – mimo wzrostu – wciąż pozostaje mniejsza.
Portugalskie wybrzeże Algarve, Lizbona czy Porto to lokalizacje coraz częściej rozważane nie tylko przez turystów, ale też osoby planujące realną emigrację lub długofalową inwestycję z wynajmem.
Wnioski: inwestować czy nie?
Inwestycja w nieruchomość za granicą może być:
- zabezpieczeniem w niepewnych czasach – miejscem, do którego można uciec w razie potrzeby;
- źródłem pasywnego dochodu, jeśli zdecydujemy się na wynajem;
- dywersyfikacją majątku, czyli rozłożeniem ryzyka na kilka krajów.
Ale może być też:
- pułapką prawną, jeśli nie poznamy lokalnych przepisów i nie dopełnimy formalności;
- stresem logistycznym, jeśli nie planujemy obecności na miejscu, a wynajem prowadzimy zdalnie;
- nierentownym wydatkiem, jeśli kupimy w złym miejscu lub w złym momencie.
Współczesny świat nie daje gwarancji niczego – poza tym, że zmiana stała się nową normą. Inwestycja w mieszkanie za granicą może być sposobem na odnalezienie spokoju i bezpieczeństwa – pod warunkiem, że zrobimy to z rozwagą, wiedzą i wsparciem profesjonalistów.
Chcesz kupić nieruchomość w Hiszpanii? Zacznij nie od ofert, lecz od lektury lokalnego prawa i rozmów z ekspertami. Bo tam, gdzie świeci słońce, cienie też bywają długie.